Marek Mądrzak Marek Mądrzak
848
BLOG

Prawicowa klaka przemilcza niewygodne fakty

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Niedawno w bardzo reklamowanym, nowym tygodniku pojawił się artykuł o agenturalnej przeszłości arcybiskupa Życińskiego. Cmokierzy artykułu zagościli także na łamach Salonu24.pl w tagu ‘lustracja’. Prostuję wypociny autora, iż sprawę badali: Komisja Kościelna i historyk IPN, że dopiero dziennikarz prezentuje opinii publicznej smutne okoliczności sprawy. Niestety, takie stanowisko to dowód na zalutowanie się w środowisku własnego koncernu prasowego albo złej woli. Historyk IPN mógł też dezinformować dziennikarza ze względu na poglądy, że w IPN przed Kurtyką (i historykiem) nic nie było. Otóż pierwszą osobą, która badała sprawę agenturalności arcybiskupa był publicysta Stanisław Michalkiewicz. który dokumenty otrzymał jako osoba pokrzywdzona, a wśród donoszących na niego znalazł się TW ps. „Filozof”. Michalkiewicz regularnie (bodajże od 2005 r.) w swoich felietonach w „Najwyższym Czasie” wspominał o tym fakcie, pytając Kanclerza o przeszłość, o jego wizyty w lokalu kontaktowym i nie słabnącą krytykę lustracji dość niezwykłą u tak wysoko postawionego duchownego. Wieloletni monolog publicysty nie znalazł żadnego zainteresowania opinii publicznej. Przypuszczam, że z powodu zamilczenia przez media – również przez koncern, w którym teraz ukazał się wspomniany artykuł.

Muszę dodać, że jeszcze dwie rzeczy różnią publicystykę Michalkiewicza i obecne „odkrycie”. Po pierwsze: Michalkiewicz zwracał się do osoby żyjącej, która mogła zająć stanowisko w sprawie, ale wybrała przemilczenie sprawy, blokadę medialną. Obecny „odkrywca” publikuje tuż po śmierci arcybiskupa. Jeśli zrobił to umyślnie, to wpisuje się w IPN-owską tradycję nie drażnienia „Wielkich”. Już w 2005 r. ukazała się w „Rz” potężna publikacja o osobowym źródle informacji pseudonim „Delegat” – „Libella”, którego informacje dotyczyły kierownictwa „Solidarności” i audiencji u Papieża. Tożsamości źródła nie podano i tematu nie kontynuowano, chociaż sprawę opisano jako na bieżąco badaną w BEP IPN. Dopiero po śmierci ks. prałata Jankowskiego ukazała się publikacja IPN ze wskazaniem, iż to jego można utożsamiać z tym źródłem. Czy naukowiec i zatrudniająca go instytucja czekali z publikacją na śmierć prałata? Jeśli „odkrywca” sprawy Życińskiego zainteresował się nim dopiero po śmierci, to gratuluję orientacji w temacie.

Druga różnica to ilustracje w artykule – faktycznie, w czasach, gdy Stanisław Michalkiewicz otrzymywał status pokrzywdzonego, w IPN funkcjonowało tylko ksero.

Autor artykułu przemilczał także wypowiedzi reżysera Grzegorza Brauna, który wzburzył Salon podczas wizyty na KUL-u oraz sprawę wyniesienia/zaginięcia w lubelskim Oddziale IPN dokumentów (jak mniemam oryginalnych) dot. sprawy Życińskiego. Podobnie w jednym z numerów „Tygodnika Powszechnego” można przeczytać, że reżyser wypowiedział się obelżywie o arcybiskupie, ale że wypowiedź ta dotyczyła agenturalnej przeszłości, o tym informacji nie ma. Dwa różne tygodniki, a jakie podobieństwo.

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura