Bardzo różne typy ludzkie można spotkać w Czytelni IPN. Pisałem np. o "Tłustej Środzie", gdy Posłanka PiS korzystała ze służalczości tamtejszego kierownictwa i innym zdezorganizowała pracę. Wczoraj - szarmancki członek Rady IPN zabawiał rozmową koleżankę, ale krzesła po sobie nie zasunął, więc jego rozmówczyni przez następne 2 godziny kicała wokół tego mebla. No, ale dzisiaj - IPN walczy we współzawodnictwie, która instytucja muzealno-naukowa wyda publiczne pieniądze - takiej atmosfery zupełnie się nie spodziewałem. Sprawdza się, że najciemniej jest pod latarnią.
Dzisiaj tłumów w Czytelni nie było. Przed godz. 17,00 było nas pięcioro. Gdy rozległy się syreny, wstaliśmy, ale nie wstałyśmy. Proszę jakąś gender o wyjaśnienie, dlaczego trzech obecnych mężczyzn uhonorowało Powstańcow, a dwie kobiety nie. Nie były to cudzoziemki. Nie sprawdziłem, jakie instytucje je do IPN wydelegowały, a chyba warto.
Dla profesora, który liże palce, bo mu się kartki sklejają (a on przez czterdzieści kilka lat nie nauczył się ich normalnie przewracać), wywieszono kartkę z prośbą o nie zostawianie śladów na dokumentach archiwalnych. Dla wspomnianych wyżej, za rok, może taki plakat wojenny: grzmi syrena, a ludzie (nie tylk owarszawiacy) stoją.
